Człowiek zwany Ickiem Człowiek zwany Ickiem
38
BLOG

Komisja Nieprzyjaznego Państwa

Człowiek zwany Ickiem Człowiek zwany Ickiem Polityka Obserwuj notkę 0

 Drugiego listopada pisałem o bublu prawnym autorstwa komisji przyjazne państwo. W założeniach nowelizacja kodeksu wykroczeń miała doprowadzić do wprowadzenia niezwykle nieproporcjonalnych kar za handel w miejscu niedozwolonym, polegających m.in. na konfiskacie własności sprzedawcy łamiącego prawo. Analizując postępy prac sejmowych znalazłem informację, że projekt – nie dość, że został zarekomendowany do odrzucenia w pierwszym czytaniu – został wycofany już 5 listopada przez samych autorów. Życie tego nieudanego płodu umysłów naszych wspaniałych posłów było więc wyjątkowo krótkie – rozpoczęło się 27 lipca tego roku, kiedy to ten znakomity twór absurdu wpłynął do Ministerstwa Sprawiedliwości.

 
Przyznać trzeba Komisji Przyjazne Państwo, że nie dość, że z przyjaznością jej pomysły mają mało wspólnego, to jeszcze jej członkowie nie przemęczają się zbytnio. W tym miesiącu wyprodukowali oni jeden projekt ustawy, tak samo w zeszłym, wrzesień był nieco bardziej owocny i do Ministerstwa Sprawiedliwości wpłynęło sześć przyszłych ustaw co zapewne było rekompensatą za sierpień, kiedy posłowie pojechali na urlop i nic nie napisali. Ktoś powie, że liczy się przecież jakość a nie ilość i oczywiście będzie miał ten ktoś rację. Jakość w wypadku tej komisji miała się objawiać upraszczaniem prawa, wyrzucaniem zbędnych przepisów oraz tworzeniem warunków umożliwiających szybki rozwój przedsiębiorcom. Warto przy tym pamiętać, że przedsiębiorców w Polsce jest kilka milionów, tak więc cel wydawał się być szczytny, zupełnie jak gdyby było to zimowe wejście na K2 dla Himalaisty. Wiadomym jest również, że czym szczytniejszy cel, tym trudniej mu sprostać, i czasem zwykłe lenistwo bądź niewiedza skutkuje utknięciem w miejscu.
 
Nie inaczej jest z Komisją Przyjazne Państwo. Wydaje się, że podstawowym błędem było utworzenie komisji sejmowej mającej na celu uprościć przepisy prawa i wyciąć nieco ich nieprzebytą dżunglę. W Polsce z roku na rok przybywa ustaw a co za tym idzie, przybywa prawa którego całościowa znajomość już od dawna nie jest możliwa. Poseł siedzący w komisji nie ma ani wiedzy ani umiejętności, by móc trzymać topór pogromcy prawa. Argumentowano na początku istnienia naszych ułatwiaczy prawa, że właśnie typowo sejmowy charakter tej komisji ułatwi oderwanie się od prawniczych niuansów i pozwoli na szybkie przeprowadzenie reform. Dzisiaj można z całą stanowczością stwierdzić, że posłowie egzaminu nie zdali.
 
Tego typu komisja nie powinna być komisją sejmową - to jest z pewnością punkt wyjścia dla dalszych rozważań. Ogarnięcie ponad dziesięciu tysięcy stron aktów prawnych jest poza zasięgiem jakiegokolwiek posła czy nawet grupy dwudziestu prawników, których ktoś posadziłby do zmian prawa. A faktem jest, że prawo wymaga całościowych zmian czy raczej całościowych uproszczeń. Widać to najlepiej na przykładzie meldunku, upadłości osób fizycznych czy w wielu newralgicznych punktach prowadzenia działalności gospodarczej. Do zmian po pierwsze powinna zostać powołana niezależna komisja ekspertów, złożona z kilkudziesięciu prawników. Sejm, Senat, Kancelaria Premiera i Prezydenta wydają rocznie setki milionów złotych na różnego rodzaju bzdury, które można by przeznaczyć na coś pożytecznego. Prawnicy powinni pracować systematycznie a nie chaotycznie. W tym wypadku systematyczność oznacza przyjęcie rozwiązania systemowego – czyli nie zmieniamy od razu wszystkiego co wydaje nam się, że do zmiany jest konieczne (a tak niestety działa Komisja Przyjazne Państwo, której projekty nie tworzą całościowego oceanu idei, lecz są jakby powybieranymi punktami z nieznanej nikomu mapy prawa). Najbardziej niezbędne są uproszczenia oraz rozjaśnienia prawa regulującego przedsiębiorczość, choćby ustawy o swobodzie gospodarczej – tutaj od ponad dziesięciu lat państwo nie potrafi sobie poradzić ze stworzeniem centralnego systemu ewidencji działalności gospodarczej. Aktualnie ewidencje prowadzą gminy i panuje tutaj nieopisany chaos – chaos istotny dla samych osób prowadzących działalność gospodarczą. Projekty były, aktualna ustawa o swobodzie wyznaczyła nawet datę stworzenia takiego systemu ale zapewne jak bywało w przeszłości już kilkukrotnie, data ta ulegnie zmianie. To wskazuje jak nasze państwo jest zarządzane, a zarządzane jest w sposób niekontrolowany. Machina legislacyjna i biurokracja wydają się jechać same z siebie w nieokreślonym kierunku, czasem skręcając, jednak w gruncie rzeczy nikt nie wie skąd te zakręty się biorą. Należy więc zacząć od stworzenia jasnego i spójnego systemu gospodarczego i podatkowego, prostego w swojej istocie. To wszystko wymaga rozwiązań – tutaj znów pojawi się słowo klucz tego tekstu – systemowych. Nie chodzi tu o pojedyncze zmiany przecież, lecz przeciwnie – chodzi o wypracowanie modelu nie tylko prawnego ale i ekonomicznego, pozwalającego na stopniowe zmniejszanie podatków oraz prywatyzację zarówno systemu ubezpieczeń społecznych jak i majątku państwowego. Polska miała i wciąż ma szansę zostać liderem europejskich przemian, jednak skomplikowane i dziwne regulacje prawne stoją temu na przeszkodzie. Prawo jest fundamentem każdego państwa, określającym jego funkcjonowanie i działanie podmiotów w jego ramach. Bez jasnego i przejrzystego prawa, zainteresowanie naszym rynkiem rośnie powoli, a mogłoby rosnąć znacznie szybciej.
 
Ktoś może podnieść argument, że kryzys nie jest odpowiednim czasem na zmiany, wręcz przeciwnie – walka z kryzysem wymaga poświęcenia sił i środków na utrzymanie stabilnej sytuacji. W moim odczuciu jest zupełnie inaczej. Kryzys to czas najodpowiedniejszy na wprowadzanie radykalnych reform. Wyjście bowiem z kryzysu będzie tym szybsze i tym efektywniejsze oraz efektowniejsze, im bardziej uda nam się przyciągnąć zainteresowanie kapitału zagranicznego. Dużą część roboty – tutaj z mieszanymi uczuciami powinny pojawić się mimo wszystko ukłony w stronę Komisji Europejskiej i Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości – wykonuje za nas Unia Europejska. Dla znakomitej części jej krytyków jest to socjalistyczny moloch. Z tymże prawa antymonopolowe, prawa dotyczące wolności konkurencji oraz swobody działalności gospodarczej, są w ramach unii znacznie bardziej liberalne niż na przykład w niektórych dziedzinach w Stanach Zjednoczonych. Ten paradoks bierze się z dwóch płaszczyzn na których działa unia – socjalnej i ekonomicznej. W tej pierwszej zgodzę się w całej rozciągłości, unia jest socjalistycznym molochem. Jednak strona ekonomiczna całego przedsięwzięcia jest z punktu widzenia polskich przedsiębiorców niezwykle korzystna.
 
Ważne jest też właściwe wykorzystanie środków unijnych z czym możemy mieć pewien problem. Jak słusznie zauważył MarketingMan reglamentacja środków unijnych jest prowadzona w sposób mało efektywny. Dofinansowania trafiają często do przedsięwzięć mało innowacyjnych. Pojawia się oczywiście problem, czy pieniądze z unii powinny być rozdysponowane zgodnie z zasadą równości. To znaczy czy każdy, kto ma jakiś pomysł na biznes i spełnia wymogi formalne powinien dostawać dotacje. Aktualnie mamy realizowaną właśnie taką politykę, czego efektem jest powstawanie setek małych firm, z których większość jest powieleniem tysięcy już istniejących. I dochodzimy tym samym do sytuacji, w której przedsiębiorcy działający na rynku a którzy zaczynali swoją działalność wcześniej są de facto pokrzywdzeni przez urzędników, dofinansowujących ich konkurencję. Znacznie bardziej logicznym i sprawiedliwym wydawałby się system promujący duże i bardzo nowatorskie projekty, mające na celu implementację nowoczesnych usług a także wprowadzanie innowacyjnych technologii w Polsce. Na każdej płaszczyźnie – od tworzenia ośrodków badawczych przez promowanie nowoczesnych form biznesu a skończywszy na budowie autostrad. Każde z przedsięwzięć powinno być uzależnione od wprowadzenia nowej technologii czy modyfikacji istniejących już systemów, zaś dofinansowania powinny być kierowane do projektów bardziej ambitnych. Dziś bez ogródek wiele osób mówi, że dla nich dotacja z unii to sposób na szybki zakup samochodu, laptopa i opłacenie ZUSu na wymagany okres prowadzenia działalności gospodarczej. Czyli jednym słowem – na quasi oszustwo.
 
I tym sposobem po raz kolejny pastwiłem się nad naszymi biednymi posłami oraz elitą rządząca. Niestety – na horyzoncie na razie nie ma ambitnych projektów, rewolucyjnych reform czy choćby prostych i systematycznych zmian. Wciąż tkwimy w bagnie legislacyjnego chaosu czekając aż ktoś za nas wykona brudną robotę. Smutne jest to, że mimo czasu na zdobycie doświadczenia nie wykorzystujemy go w ogóle.

Teksty, które warto przeczytać: . . . http://coryllus.salon24.pl/138156,przyjaciel-esesmana-landaua

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka