Człowiek zwany Ickiem Człowiek zwany Ickiem
43
BLOG

2452 za Kamińskim, 321 690 przeciw PZPN

Człowiek zwany Ickiem Człowiek zwany Ickiem Polityka Obserwuj notkę 38

 Ilość nie zawsze oznacza jakości, jednak w dobie społeczeństwa demokratycznego, to właśnie ilość decyduje o wadze problemów. Mamy więc problemy wielkie, ogólnospołeczne, i problemy małe, podwórkowe. O ile w rozwiązywanie tych pierwszych powinno się zaangażować państwo, o tyle te drugie, jako problemy zaprzątające głowę niewielkiej liczby obywateli, powinny być w ramach możliwości rozwiązywane przez samych zainteresowanych.

 
Ostatnimi czasy mamy do czynienia z dwoma, wydawałoby się tak samo poważnymi problemami. Z jednej strony Polski Związek Piłki Nożnej, zaś z drugiej Centralne Biuro Antykorupcyjne. W obu wypadkach chodzi o personalia, tyle, że w tym pierwszym mamy do czynienia z osobami w związku niepożądanymi, zaś w tym drugim z osobą, która wydawać się mogło, w Biurze pożądana była. 
 
PZPN problemem jest co dostrzegają wszyscy – od kiboli poprzez kibiców i zwykłych ludzi a skończywszy na oderwanych od życia i rzeczywistości politykach czy tzw. ludziach mediów i kultury. Każda z tych grup, zaangażowani czy też nie, wie doskonale jak wiele złego związek wyrządził przez ostatnią dekadę czy dwie polskiej piłce nożnej. Korupcja, układy i nepotyzm to przez ostatnie lata było domeną sportu będącego ponoć sportem narodowym. Efektem tego była inicjatywa Koniec PZPN do której przyłączyło się 321 690kibiców / ludzi / osób / jednostek. Grubo ponad ćwierćmiliona niezadowolonych ludzi. Czy jest to dużo? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tak. Ale przecież ta „masa” ludzi to zaledwie 0,9% obywateli naszego państwa, czyli de facto wąska grupka fascynatów jak byśmy ich nazwali podczas wyborów parlamentarnych czy prezydenckich. Grupa, która nie ma możliwości wpływu na wynik wyborczy, nie może przeforsować swoich pomysłów. Ale jest jeden powód, dla którego ta mała grupka obywateli jest tak naprawdę grupą dość potężną, stanowiącą o tym, że problem nie jest problemem lokalnym. Otóż jest to porównanie.
 
Wydawało się, że po odejściu Mariusza Kamińskiego z CBA, czy raczej może po jego zwolnieniu ze służby (trudno powiedzieć jakiej formuły należy tu użyć, sam zainteresowany wydaje się nie wiedzieć do końca jaki ma status prawny), opozycja wykorzysta ten przypadek jako wiatr w swoje własne wyborcze żagle. Były więc okrzyki o niekonstytucyjności, media, nawet te podobno prorządowe, całymi dniami nadawały o tym jak złym i niepoprawnym prawnie premierem jest Tusk. Jednym słowem była to machina, jakiej kibice z Koniec PZPN nigdy nie mieli. Ich sprawa była wspominana przy okazji, ale nigdy bezpośrednio jako przyczyna jakiegokolwiek większego ruchu społecznego. Natomiast opozycja wprost mówiła o protestach, o tym, że społeczeństwo musi pokazać rządzącym. I co społeczeństwo pokazało?
 
Apel w obronie Kamińskiego podpisały 2452 osoby. To jest około 0,006% obywateli naszego pięknego państwa. Na koniec zeszłego roku w CBA pracowało 791 funkcjonariuszy oraz 47 pracowników cywilnych, czyli razem 838 osób. Oznacza to, że czysto teoretycznie, gdyby każdy z pracowników podpisał się pod apelem oraz podpisy złożyły ich małżonki / małżonkowie oraz gdyby wpisali tam dzieci (co jest chyba normalną praktyką przeglądając listy podpisów), mogłoby się okazać, że protestują właśnie owi funkcjonariusze oraz kilku blogerów. Oczywiście jest to tylko hipoteza, może się okazać, że funkcjonariusze jednak, rozsądnie unikając dekonspiracji, nie podpiszą się pod oficjalnym protestem z imienia i nazwiska. Nie jest jednak istotne ilu z nich podpisało się, istotne jest to, że w przeciągu kilku tygodni, szefa CBA poparło niecałe dwa i pół tysiąca osób. Z takim wynikiem miałby co prawda szansę żeby dostać się do Sejmu startując z ramienia dużej partii, jednak koniec końców jest to wynik zaskakująco niski.
 
Świadczy to tylko o bezprzedmiotowości dyskusji nad samym CBA. Polacy nie widzą tego, co próbują dostrzegać komentatorzy czy zawzięci blogerzy. Dla przeciętnego zjadacza chleba, kolejna służba inwigilująca samych obywateli, jest raczej nieprzydatna. I właśnie dlatego dają temu wyraz pokazując, że obrona CBA to nic innego jak inicjatywa podwórkowa, nie zasługująca w żadnej mierze na czas w primetime w tv czy na nagłówki w gazetach. Z Mariuszem Kamińskim jest dokładnie tak jak z aferami, które wykrywał – jest o nim głośno ale efektów z tego nie będzie.

Teksty, które warto przeczytać: . . . http://coryllus.salon24.pl/138156,przyjaciel-esesmana-landaua

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka