Człowiek zwany Ickiem Człowiek zwany Ickiem
244
BLOG

Legislacyjny Potworek Komisji "Przyjazne Państwo"

Człowiek zwany Ickiem Człowiek zwany Ickiem Polityka Obserwuj notkę 14

 Nasz Parlament przy pomocy uduchowionej inkarnacji samego siebie, czyli przy użyciu rozumów (intelektów, wiedzy czy też życiowej mądrości) posłów i senatorów, wciąż potrafi zadziwiać bystrością myślenia. Dzisiaj pozwolę sobie zmierzyć się z tematem ciekawym, jeszcze nie poruszonym, a do tego absurdalnie głupim. Otóż na tapetę weźmy dzisiaj komisyjny projekt ustawy o zmianie ustawy – Kodeks wykroczeń.

 
Dla uszczegółowienia. Omawiany druk nosi numer 2424 i wpłynął do Sejmu dnia 27 lipca 2009 roku
 
Najpierw zapoznajmy się z treścią proponowanej zmiany, tj. treścią artykułu, który nowelizacja ma wprowadzić:
 
Art. 60 z indeksem 3. § 1. Kto handluje utrudniając ruch lub postój pojazdów lub ruch pieszych poza miejscami do tego wyznaczonymi przez właściciela, użytkownika lub zarządcę terenu, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
 
§ 2. W razie popełnienia wykroczenia określonego w § 1 można orzec przepadek towarów przeznaczonych do sprzedaży, choćby nie stanowiły własności sprawcy.”.
 
Spoglądając na tak skonstruowany przepis, proponuję przez chwilę zastanowić się czego on właściwie dotyczy. Wydaje się to proste, lecz – gwarantuję państwu – wcale takie nie jest. Jak wiemy, każdy przepis ustawy powinien zawierać w sobie jakiś cel, tzn. regulacja nie powinna istnieć dla samego istnienia, tylko powinna albo regulować jakąś sprawę, albo spełniać jakieś zadanie społeczne. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że ustawodawca chce się tutaj rozprawić ze straganami, które zalegają na chodnikach utrudniając przejście, albo też z handlarzami, którzy rozkładają swoje koszyki pod murkiem i sami dość nachalnie zachęcają do kupowania swoich towarów. W takim kontekście dziwi sankcja przewidziana w paragrafie drugim, dlaczego bowiem za handlowanie w – ujmując rzecz w skrócie – miejscu niedozwolonym (nie przewidzianym do tego, bez odpowiedniej zgody), miałaby grozić kara pozbawienia własności?
 
I tutaj dochodzimy do sedna, tj. do uzasadnienia naszego kochanego racjonalnego ustawodawcy. Otóż pisze on tak:
 
Z jednej strony „Celem dokonanych w ustawie zmian jest zapewnienie skutecznych instrumentów w walce z najbardziej uciążliwymi rodzajami czynów zabronionych (wykroczeń), polegających na prowadzeniu nielegalnego handlu.”
 
Czyli można się domyślić, że ustawodawca poprzez wyrażenie „nielegalny handel” ma na myśli handel prowadzony w miejscu niedozwolonym. Ale idźmy dalej, okazuje się, że sankcje nałożone na osoby trudniące się „nielegalnym handlem”„deprawująco oddziałują na przedsiębiorców, którzy w sposób legalny i uczciwy prowadzą działalność gospodarczą, ponosząc przy tym znaczne nakłady finansowe na podatki, opłaty, zezwolenia czy koncesje.” Czyli widzimy, poprzez kontrę, że przepis o handlu w miejscu niedozwolonym, ma dotykać właściwie tych, którzy handlują nielegalnie. A przecież od semantycznej strony językowej, jeśli ktoś prowadzi działalność gospodarczą, odprowadza podatki a jedynym jego wykroczeniem będzie handel w miejscu niedozwolonym, to użycie wyrażenia „nielegalny handel” na jego działalność będzie co najmniej nadużyciem. W tej sytuacji można co najwyżej mówić o legalnym handlu w niedozwolonym miejscu. Czy w takim wypadku można mówić ogólnie o nielegalnym handlu? Wydaje mi się, że nie. 
 
Pomińmy dalsze dywagacje ustawodawcy, który nie potrafi się zdecydować czy mówi o „nielegalnym handlu”, który polega na handlu bez zezwoleń, czy też sama jego nielegalność bierze się z wybrania niedozwolonego miejsca. Skupmy się na czymś znacznie bardziej kontrowersyjnym – na przepadku mienia.
 
W Paragrafie drugim proponuje się jedną z najbardziej drakońskich możliwych kar – przepadek własności. Obok kary więzienia, jest to kara najbardziej dotkliwa. I jednocześnie kara, która w żadnym wypadku nie powinna być nadużywana. Wyobraźmy sobie sytuację taką: mamy rolnika, który zebrał jakieś plony, załóżmy – maliny, następnie pojechał do miasta gdzie na jakiejś ulicy rozstawił się z koszykami. Od każdej sprzedanej maliny odprowadzał podatki, płacił uczciwie nieuczciwy KRUS i mało tego – sam pilnował żeby wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Poza jednym – handlował w miejscu niedozwolonym. To jest, według tej nowelizacji, wystarczającą przesłanką do orzeczenia przepadku towarów, choćby nie stanowiły własności sprawcy. Czy widzicie Państwo ten absurd? Ten wybitny idiotyzm legislacyjny, który wyszedł z Komisji „Przyjazne Państwo”?
 
Należy pamiętać tworząc prawo, że kara ma być adekwatna do winy. Idąc tropem naszego ustawodawcy proponuję wprowadzić następujące przepisy:
1. Przepadek butów za przejście w miejscu niedozwolonym.
2. Przepadek samochodu za zaparkowanie w miejscu niedozwolonym. 
3. Przepadek portfela za tamowanie ruchu przy kasie w sklepie.
4. Przepadek całego uposażenia posła za niestawienie się w Sejmie.
 
Myślę, że spokojnie można by znaleźć setki podobnych, równie głupich i absurdalnych propozycji legislacyjnych. Najzabawniejsze jednak jest źródło, które już wspomniałem. Komisja mająca walczyć z absurdami, sama absurdy tworzy. Jestem w stanie założyć się tu i teraz, że w razie przyjęcia tego przepisu, jeśli trafiłby on do Trybunału Konstytucyjnego, z pewnością zostałby uznany za niekonstytucyjny. 
 
Warto podkreślić również, jak absurdalne i mało merytoryczne jest uzasadnienie samego projektu ustawy: 
 
„Zaproponowane zmiany nie wywołają znaczących skutków finansowych dla budżetu państwa i budżetów samorządowych – zarówno po stronie wydatków, jak i dochodów. Należy jedynie zwrócić uwagę, że skądinąd słuszny przepis o przepadku towarów, może spowodować niewielkie zwiększenie kosztów organizacyjnych odpowiednich służb dokonujących przejęcia towarów – np. sporządzanie protokołów, transport, składowanie i niszczenie zajętych towarów. Z drugiej strony, bardziej dotkliwe sankcje za nielegalny handel mogą w jakimś stopniu „zachęcić” do podjęcia legalnej działalności, a tym samym do zwiększenia dochodów budżetowych.”
Zwracam w szczególności uwagę na sformułowanie „znaczących skutków finansowych” i „niewielkie zwiększenie kosztów organizacyjnych” po uwzględnieniu „transportu, składowania i niszczenia przejętych towarów”. Zastanawiam się jak Komisja „Przyjazne Państwo” wyobraża sobie niszczenie dwóch ton ziemniaków (wszak to właśnie tego typu towary najczęściej podlegają nielegalnemu obrotowi) czy marchewek. 
 
Na koniec warto poruszyć jeszcze jedną stronę tego absurdu. Otóż przepis nie precyzuje dokładnie, kto i w jakiej formie miałby decydować o przepadku mienia. Tzn. można przyjąć, że miałby on (przepadek) nastąpić prawomocnym orzeczeniem sądu. Jednak do czasu takiego orzeczenia, należałoby jakoś zabezpieczyć towar. Załóżmy więc, że mamy policję, która eliminuje groźnego handlarza ziemniakami, który swoją furmanką zastawił kawałek chodnika. Najpierw należy wezwać posiłki, bo przecież jednym samochodem nie przewiezie się dwóch ton. Pytanie, jaką formę będzie miała decyzja o zabezpieczeniu „materiału dowodowego”. Następnie – gdzie te ziemniaki policja zamierza składować. Czyżby było tyle miejsca na komisariatach? A może ma jakieś tajne magazyny? No i najważniejsze – jak zamierza zapobiec gniciu materiału dowodowego – przecież może się okazać, że sąd uniewinni sprawcę i trzeba będzie mu wydać towar w stanie nienaruszonym. Jeśli ziemniaki zgniją, wtedy będzie mu przysługiwało roszczenie o odszkodowanie. Zastanawia mnie, gdzie w tym wszystkim nasi wspaniali posłowie widzą te nieznaczne koszty organizacyjne. Przypuszczam, że albo są zupełnie pozbawieni wyobraźni, albo mają wyobraźnię aż nazbyt rozbudowaną.
 
Ale za jedno trzeba pochwalić Sejm – co jak co, ale tylko on mógł wydać na świat komisję, która miała upraszczać prawo i faktycznie zaczyna sprowadzać je do absurdu.

Teksty, które warto przeczytać: . . . http://coryllus.salon24.pl/138156,przyjaciel-esesmana-landaua

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka